Wiadomości

NA PODNIEBNEJ DZIELNICY

Data publikacji 01.07.2011

Mariusz Lisek jest dzielnicowym w Komendzie Powiatowej Policji w Mogilnie, jego związek z mundurem trwa już 22 lata. Prywatnie ma żonę Beatę, 18 – letnią córkę Sylwię i dwóch synów: 15 – letniego Mateusza i 14 – letniego Mikołaja. ...

Mariusz Lisek jest dzielnicowym w Komendzie Powiatowej Policji w Mogilnie, jego związek z mundurem trwa już 22 lata. Prywatnie ma żonę Beatę, 18 – letnią córkę Sylwię i dwóch synów: 15 – letniego Mateusza i 14 – letniego Mikołaja. Na co dzień łączy dwie a gdyby spojrzeć dokładnie nawet trzy pasje. Wielką satysfakcję daje mu służba w Policji, bardzo lubi latać i fotografuje z powietrza. Dzisiaj prezentujemy krótki wywiad z naszym pasjonatem oraz foto i video relację:


Tomasz Rybczyński:

Kiedy i jak to się zaczęło? Kto „dodał ci skrzydeł”?

Mariusz Lisek:

Było to bodajże 8 lat temu. Mieszkałem wtedy w Mogilnie w typowym bloku mieszkalnym. Wychodząc na balkon często spoglądałem w niebo i obserwowałem przelatującego motoparalotniarza. Notabene, bardzo się z nim teraz przyjaźnię. Wtedy też pomyślałem, jak fajnie byłoby samemu wznieść się w powietrze i poszybować. Postanowiłem więc spotkać się z tym motoparalotniarzem. Pewnego razu, upilnowałem go po prostu w miejscu lądowania i tam się z nim spotkałem. Jerzy Nowacki, bo to o nim mowa, odpowiedział na wszystkie moje pytania i zaraz potem w praktyce udzielił mi pierwszego w życiu „suchego” instruktażu. To właśnie Jurek zaszczepił we mnie bakcyla latania. Ta przygoda trwa nieprzerwanie do dziś.

T.R.:

Czy przechodziłeś jakiś specjalistyczny kurs latania na motoparalotni?

M.L.:

Tak, pewnie. Wszystko poszło bardzo szybko, bo już trzy dni po spotkaniu z Jerzym pojechałem do Wielkopolskiego Klubu Paralotniowego w Kobylnicy i tam odbyłem swój pierwszy paralotniowy lot w tandemie z instruktorem. Podpaliłem się wtedy całkowicie i nie myślałem o niczym innym, tylko o lataniu. Po tym locie zapisałem się na kurs pilotażu, który trwał kilka miesięcy. Pod koniec 2002 roku ukończyłem go, zdałem państwowy egzamin i otrzymałem licencję pilota paralotniowego.



T.R.:

Opowiedz o swoim pierwszym locie. Pewnie to niezapomniane przeżycie?

M.L.:

Było to po 4 lotach z instruktorem. Pamiętam tę adrenalinę i niespotykane dotąd uczucie, kiedy wzniosłem się na wysokość 600 metrów. Widziałem pod sobą praktycznie cały Poznań. Powtarzam ci, że to jest uczucie zapierające dech w piersiach. Nie da się tego tak po prostu opisać, to trzeba samemu przeżyć. No i te widoki…  

T.R.:

Właśnie, widoki. Słyszałem, że równolegle z pasją latania narodziła się u ciebie kolejna – fotografowanie.

M.L.:

Trudno się oprzeć pokusie fotografowania tego co zostaje pod tobą. Zapewniam, że widoki są wspaniałe i zaskakujące. Czasem trudno sobie wyobrazić, że najbliższa okolica wygląda tak pięknie. Z lotu ptaka wszystko jest inne. Moi znajomi wielokrotnie oglądając moje zdjęcia pytają gdzie one zostały zrobione. Uwieczniam te krajobrazy kamerą aby dzielić się później wrażeniami z moimi krewnymi i znajomymi.



T.R.:

Mariusz, powiedz może coś o sprzęcie jakim dysponujesz. Co trzeba mieć aby uprawiać motoparalotniarstwo?

M.L.:

Muszę się trochę pochwalić, bo aktualnie latam na własnej konstrukcji. Oczywiście nie do końca, bo wykorzystuję w niej markowy włoski silnik i niemieckie skrzydło. Natomiast wózek jest w pełni moim autorskim projektem. Skonstruowałem go samodzielnie co daje mi podwójną satysfakcję z latania. Aby bezpiecznie latać musimy mieć solidny, mocny i sprawdzony silnik. Dobra jednostka napędowa gwarantuje prawidłowe wznoszenie i utrzymywanie wysokości. Od silnika zależy w głównej mierze komfort latania. Skrzydło wykonane jest ze specjalnego materiału. Moje ma akurat 30 metrów kwadratowych powierzchni. Rozmiar skrzydła jest uzależniony od wagi pilota oraz używanego osprzętu.

T.R.:

Czy zaraziłeś kogoś lataniem, tak jak niegdyś ciebie Jerzy Nowacki?

M.L.:

Tak, mam osobiste sukcesy na tym polu. Kilka lotów odbyła już moja żona. Chęć do latania przejawia mój starszy syn Mateusz. Wielu znajomych bardzo poważnie o tym myśli.



T.R.:

Widzę, że motoparalotniarstwo to bardzo rodzinne hobby.

M.L.:

Tak faktycznie,  motoparalotniarstwo to rodzinne hobby. Większość wyjazdów na loty, to wyjazdy i spotkania rodzinne w plenerze. Mam wielu znajomych w różnych częściach kraju. Odwiedzamy się wzajemnie rodzinami i latamy jeżeli pozwalają na to warunki pogodowe.. Nie ukrywam, że mam również znajomych za granicą, we Włoszech i Niemczech. Poważnie myślę o lotach żaglowych i termicznych we włoskich górach.

T.R.:

Przygotowując się do rozmowy z tobą, dowiedziałem się, że w zeszłym roku odniosłeś bardzo duży sukces w zawodach  motoparalotniowych. Opowiedz o tym.

M.L.:

Kilka razy startowałem w profesjonalnych zawodach, zajmując dobre miejsca. Największym moim sukcesem jest wygrana i zdobycie pierwszego miejsca w silnie obsadzonych zawodach motoparalotniowych na pikniku lotniczym w m. Czarże koło Bydgoszczy.


T.R.:

Jak na koniec naszej rozmowy zachęciłbyś innych do latania?

M.L.:

Powiem tak. Im wyżej od ziemi tym przyjemniej. Latanie daje niesamowitego kopa, dostarcza takiej adrenaliny jak żadne inne zajęcie. Człowiek w powietrzu zrzuca z siebie wszystkie problemy codziennego życia, dosłownie i w przenośni inaczej spogląda na świat.

T.R.:

Dziękuję za rozmowę i życzę bezpiecznych lotów.

M.L.:

Dziękuję bardzo.






Powrót na górę strony